Furia - Martwa Polska Jesień lyrics
Tracks 01. Nade Mną Mgła
02. Dzień Czarny, Noc Czarna 03. Krew W Kolorze Bursztynu 04. Ślepych Dzień 05. Na Ciele Swym Historię Mą Piszę 06. Idzie Zima 01. Nade Mną Mgła
Leżę tam pod deszczem
W krzyż ramiona z ciałem układam Pode mną łoże szeleszcze Z ptaków figury do lotu się składam... Krzyki doniosłe o niebo wrzucam Nie wiem o co, lecz z przyjemnością Ale nawet drzazgi nie włożę tam echem W mur szary niezmącony ludzkością... Nade mną mgła tuż na sercu się kładzie Gęstą trupią bielą życia wypełnia Członki zrodzone me lekkością wiedzie I do lotu nad górami unosi... I wnet oczy otwarte ze żółkłymi liśćmi Martwymi loty moje podniebne równają Z ziemią znów jednością stają się kości Zapadam się by znów być początków krainą... Wracam... 02. Dzień Czarny, Noc Czarna
Półmrok, czerń, szary śpiew
Spływa dzień, krąży krew Blady świt, w płucach mgła Ziemi kwiat, śmierci znak Gdy pchnięty czas okręgi zaczął toczyć Kiedy oddech słaby z wiatrem porwał A o otwartą dłoń uderzyć nie śmiał Było tak, jak chciał, w blasku dnia Dzień wtedy nie wstał... To noc go tam uniosła Głębiej w życiu zmoczona Intensywniej śmierdząca... On czarny Tchnieniem każdym kolejnym Przenikał okręgu krwi wstęgi Ona czarna Bielą ciepłą wybrała życie w jednym i śmierć... Płynie czas, wilgoć trwa Życia blask cicho gra Tyle lat, siebie wrak Ziemi kwiat, śmierci znak 03. Krew W Kolorze Bursztynu
Życia w przeszłości zastane
Karmią się chwilą zamkniętych oczu Z szelestem liści sny rysowane Które nigdy wyśnione nie będą Obietnica uniesionych powiek To czerń nieba burzy błyskiem tkana Spójrz w dół! Ziemia pięknem umarłym Ogniem bez żaru usłana A krew w kolorze bursztynu... A ogień w kolorze bursztynu... Tworzenie pięknego zaczątku genialnego upadku Krwią szyje ziemię, ciało ideą rozpruje Goi rany myśli, stała obietnica najpiękniejszej samotni Powietrze gęste od krzyku, szeptu Oddechu głębokiego, od słów pełnych siły Choć z ust bez uśmiechu zrodzone A krew w kolorze bursztynu... A ogień w kolorze bursztynu... Rysują linie papilarne Których nie zmyją trzy pory roku A mgła w kolorze bursztynu... 04. Ślepych Dzień
Ciała ich gołymi rękami otworzyć
Dłonie i ramiona w ich wnętrza utopić Tętniące żywot sieci z nich wyszarpać I prawości tych zawiłość rwaniem rozplątać Ciała ich złamane całą siłą rzucić I twarze w ziemię jałową posadzić A śliną od ksiąg wiecznych żółtą ich ochrzcić Już z morzem ich krwi w nowy świat zmienić Morzem nieskończonym donikąd płynąć Głód trupem wciąż nowym, świeżym zastępować Kroplą szarą szaleństwem płynącą poić I ze wzgardą słońcem nieskuszoną konać! 05. Na Ciele Swym Historię Mą Piszę
W bladej skórze bursztynowe topią ostrze
Białym okiem za płynnym ruchem swym wiodą Brudne, żarem jasnym nie pali a rozedrze Z życia już gnijącego jedną chociaż kroplę Dźwięki... Dzwony... To usta przerażone Krzyki nieme... Cienie... I blaski... To oczy strachu... Chaosu szczeliny... Nie było mnie tu... jestem... nie będzie... Literami czerwonymi na czystej niegdyś karcie Prawa i przykazania swe na bycia czas kładę By z ciałem martwym w ziemię uderzyły W proch miażdżąc kolejną fałszywą księgę! Przeszłości i przyszłości ślepiec nie widzi Co sam oczy wydrapał, czy w łonie matki stracił Tylko na ciele swym historię mą piszę By łatwiej zamknąć było kolejną fałszywą księgę! 06. Idzie Zima
Płaty skóry od ciała swego odrywam. Rzucam
Żółć. Idzie zima Ostatnie krople deszczu milczeniem żyła oplata Czerwień. Idzie zima Kości me złamane ciskam. Z wiatrem tańczę Biel. Idzie zima Bladość twarzy mojej w biel się zmienia Czerń. Idzie zima Przed ciszą wieczną spokoju chwila Idzie martwa polska zima! |